wtorek, 2 kwietnia 2013

I know the cost of a losing hand*



Ja za to postanowiłam powłóczyć się po Oxford St. Zawsze można było tam usiąść na ławce i obserwować ludzi. Niby proste i głupie zajęcie. Ale jaką frajdę sprawiało! Zwłaszcza z przyjaciółkami, bo zawsze można było kogoś obgadać. Lecz dziś skazana byłam na samotność. Usiadłam na jednej z normalnie wyglądających ławeczek z dala od śmietników. Zaczęłam przyglądać się niektórym z nich. Tym, którzy przykuwali moją uwagę. I w końcu na horyzoncie pojawił się ON! On, którego widzę tu od kilku dni. Karnacja odróżniająca go od innych. Z daleka już hipnotyzujące, czekoladowe oczy. Biała koszulka polo z podniesionym kołnierzykiem, granatowy sweter, słodka, szara czapka okrywająca ciemne włosy. Był idealny. Szedł w moją stronę. Przybrałam pozę myślicielki, przynajmniej tak mi się zdawało. Chciałam wydawać się tak samo tajemnicza, ale niestety pech pozwolił na to, by minął mnie nie wymieniając ze mną nawet spojrzenia.

*Nell*

Wchodząc przez bramę nieco się zdziwiłam. Samochód mamy gościł w otwartym garażu. W szybkim tempie pokonałam resztę chodnika i schody, po czym zamaszyście otworzyłam frontowe drzwi. Na środku salonu leżała walizka. Podeszłam bliżej, a w tym czasie mama przybiegła ze stertą ubrań. Cudowna Michelle Seymour w małej czarnej od Chanel i czerwonych platformach od Christian’a Louboutin’a. Słysząc stukot jej obcasów w pobliżu miałam mieszane uczucia. Nigdy nie wiedziałam czego się mogę po niej spodziewać. Sądzę, że jej pracownicy uważają tak samo. Wiecznie zapracowana kobieta sukcesu o nienagannych manierach i fryzurze. Oto moja rodzicielka…
-Mamo, co robisz? – zapytałam podnosząc koszulę od Stelli McCartney, którą upuściła.
-Kochanie, muszę jechać do Mediolanu. Góra tydzień, obiecuję – pogłaskała mnie po policzku – Coś nie tak z kostiumami… Muszę zrobić parę poprawek.
Czułam jak przepełnia mnie żal. Zdążyłam przyzwyczaić się do jej wyjazdów, ale były one z góry ustalone… Nigdy tak nagłe. Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Pierwszy raz zamierzałam jej powiedzieć, co o tym myślę. Pierwszy raz widziała jak płaczę, z jej powodu…
-Czy wy musicie mi to ciągle robić?! – krzyknęłam, a ona zdawała się nie rozumieć mojej reakcji – Nigdy was nie ma! Ciągle tylko praca! Nie po to ma się dzieci, by zostawiać je same! – wymieniałam dalej, a ona zasunęła zamek walizki Louis’a Vuitton’a – Melody i April bardziej troszczą się o mnie niż wy! Lepiej oddajcie mnie Nancy! Ona będzie miała czas na zajęcie się mną – warknęłam.
-Zobacz – wskazała ręką dookoła siebie – Myślisz, że dzięki komu to masz?! Inaczej gniłabyś gdzieś pod mostem! Więc uszanuj naszą ciężką pracę i zamknij się!
-Nienawidzę cię – szepnęłam – Możesz już nigdy nie wracać, nie potrzebuję cię…
Uciekłam do pokoju zostawiając ją ze sztyletem w sercu. Jeszcze nigdy tak bardzo jej nie zraniłam. Usłyszałam jeszcze trzaśnięcie drzwiami. Usiadłam na łóżku i płakałam.

*April*

Postanowiłam zapomnieć o chłopaku, który zawrócił mi dziś przed południem w głowie. W tym wielkim mieście i tak pewnie bym już go nie spotkała. Tak już jest… Jak na porządną uczennicę przystało odrobiłam zaległe prace domowe i dzięki wiadomości od Tracy napisałam referat, który zadano dzisiaj. Tata jak zwykle miał wrócić popołudniu. Chciałam mu zrobić niespodziankę. Jakoś poprawić humor, by nie myślał o mamie. Odpaliłam netbook’a i zgrałam na płytę film, dramat. Takie lubi tata. Wybrałam ‘Serce David’a’. Ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu ziaren kukurydzy do uprażenia. Miałam jeszcze jakąś godzinę, więc zabrałam się za pieczenie ciasteczek. Te z mussli były najszybsze i najprostsze do wykonania, więc wyciągnęłam z szafki płatki i bakalie. Po upływie kilku minut drzwi wejściowe się otworzyły. W progu pojawiła się kobieta. Najpierw rzuciły mi się w oczy jej markowe ubrania. Miała na sobie jakieś 14.000£, nie mówiąc już o torebce od Alexandra McQueen’a, która musiała kosztować jeszcze więcej. Widziałam ją w Internecie szukając jakiegoś odpowiedniego prezentu na urodziny mamy. Była totalnie piękna i niesamowicie kosztowna. Miała naszyte 279 brylancików od Swarovskiego. Ale wracając do pięknej nieznajomej… Za nią do domu wkroczył tata. Wysoki, dumny, cieszący się szacunkiem człowiek. Powszechnie znany i lubiany przez równie ważnych i bogatych przedsiębiorców. Kobieta zdjęła idealnie dopasowany do jej ciała żakiet w kolorze kości słoniowej, którą podała tacie. Chodzące 40 kilogramów rozglądało się po parterze domu. Byłam ciekawa jaki ma rozmiar. Czyżby 0?
-O! Czyżby twoja gosposia? – zwróciła się do ojca – Bardzo młoda… Witam, jestem Isabelle. Isabelle Rennell.
Ubrana za jakieś 630£ i ważąca 47 kilogramów wyszłam zza lady.
-Jestem April – wyciągnęłam w jej stronę rękę – Córka Philip’a.
Zdziwienie malowało się na jej twarzy, gdy lustrowała mnie od góry do dołu.
-Dzień dobry – uścisnęła moją dłoń – Przepraszam, że nie poznałam. Wyglądasz tak… - zacięła się – Niepozornie – udało jej się dokończyć.
W końcu do akcji wkroczył tata.
-April, Isabelle jest moją… Przyjaciółką. Proszę, bądź dla niej grzeczna Mam nadzieję, że się polubicie – posłał mi swój znaczący uśmiech, za co miałam ochotę go udusić.
Kolana mi zmiękły. Myślałam, że oszaleję! Mamy nie ma zaledwie od 7 miesięcy, a on już sprowadza nową.
-Kochanie, proszę, byś przebrała się w coś bardziej wyjściowego. Mamy rezerwację w ‘Petrus’.
-No to będzie ciekawie – mruknęłam wspinając się po schodach.
Przygotowałam się do wyjścia wymyślając tematy do rozmów z Isabelle. (LOOK)


*Melody*

Zapisałam sobie w kalendarzu dzień, w którym ponownie miałyśmy stanąć na scenie. Odszukałam w szufladzie szafki nocnej iPod’a, którego dostałam od ojca. A dlaczego? Bo nie mógł przyjść na mój występ w teatrze. Taki tam drobiazg. Jeden z wielu… Włożyłam słuchawki do uszu. Zaczęłam przesłuchiwać wszystkie piosenki od początku zapisując tytuły tych fajniejszych w notesie. Myślałam o naszym występie, strojach, ale to już podczas X-Factor. Wygodnie położyłam się na łóżku i oddałam dalszym marzeniom. Obudziłam się jakąś godzinę później, kiedy do moich uszu, z których podczas drzemki wypadły słuchawki dotarł sygnał nadchodzącej wiadomości. Chciałam sięgnąć do torby leżącej nieopodal na podłodze. Jednak pech chciał, bym zsunęła się z śliskiego prześcieradła wprost na wyfroterowane panele. Z lekko przymkniętymi powiekami i bolącym czołem spojrzałam na wyświetlacz.
‘Kolacja z tatą i jego nową laską. Ubieraj się i chodź do Petrus Czekam, April’
Przyjaciółka w potrzebie. To dodało mi energii, by ruszyć się w końcu z podłogi. Poza tym chciałam poznać wybrankę pożądanego przez wiele bogatych kobiet Philip’a Hampton’a. Wybrałam się do nie często odwiedzanej części mojej garderoby, gdzie wisiały eleganckie, wieczorowe oraz koktajlowe sukienki oraz drogie szpilki nadające smukłości moim zwyczajnych rozmiarów stopom. Porwałam jedną z kreacji z wieszaka i dobrałam odpowiednie buty wraz z dodatkami. Po chwili siedziałam przy toaletce w samej bieliźnie. Gdy kończyłam przygotowania zadzwoniłam po taksówkę. (LOOK)

*Nell*

Po paru minutach usłyszałam stukanie obcasów na schodach. Byłam pewna, że przyszła do mnie któraś z dziewczyn, więc mocniej zwinęłam się w kłębek próbując powstrzymać łzy. Ciche otworzenie drzwi i znów stukanie. Moje podejrzenia były całkowicie mylne. To mama wróciła… Uklęknęła przy łóżku i odgarnęła włosy opadające mi na twarz. Także płakała. Także cierpiała.
-Przepraszam – szepnęła.
I to jedno słowo wystarczyło, żebym rzuciła się jej w ramiona. Znów poczułam to ciepło bijące z matczynego serca. Tą troskę, którą pamiętam z dziecięcych lat. Usiadłam jej na kolanach i wtuliłam twarz w jej szyję. Czule głaskała moje włosy. Znowu byłam kochana?

*April*

-Dobra, możemy iść, ale Melody zje z nami – zaczęłam ustalać warunki.
-To miała być rodzinna kolacja – odparł poprawiając w lustrze krawat.
-Ohh, doprawdy? – ironizowałam patrząc w stronę naszego gościa.
-No dobrze – dał za wygraną i zdjął marynarkę od Armani’ego z wieszaka.
-Ona już jedzie, mamy się spotkać na miejscu – uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Bawi mnie twój optymizm, April – zaśmiał się chwytając klucze od auta.
Optymizm? Serio? Raczej obawa przed kłótnią z Isabelle. W końcu wsiedliśmy do jego Ferrari z 1972 roku. Nabył go po premierze jakiegoś filmu, w którym był używany. Nie żebym się ty jakoś jarała, ale jego auto jest sławne! Po parunastu minutach i staniu w korkach dotarliśmy do restauracji, przed którą czekała Melody. Spacerowała spoglądając na zegarek. Wypadłam z auta i najszybciej jak mogłam podreptałam przywitać się z przyjaciółką.
-Ja ją zabiję! Trzymaj mnie, bo ją zabiję!!! – szepnęłam jej roztrzęsionym głosem do ucha.
-Spokojnie – śmiała się odgarniając moje włosy do tyłu.
-Ona myślała, że jestem gosposią! – poskarżyłam się, a ona wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.

~*~

A właśnie, WESOŁEGO ALLELUJA :D (spóźnione, ale jest xd) Mam dla Was ciekawą informację... Możecie się niedługo spodziewać Bożego Narodzenia! Do Polski zawitały renifery :D Oto widok z okna mojej cioci c:

Beyonce Knowles-Ave Maria
Buziakiii!
Natt.


niedziela, 17 marca 2013

Trouble troublemaker, That’s your middlename*




*Melody*

Nikt nie widział, że zaraz zemdleje ze strachu. Ale ja to dostrzegałam. Przecież jest moją przyjaciółką. Zastanawiałam się, jak mogłabym jej pomóc. I w tej właśnie chwili, gdy pan Doukern ponaglał April ja spadłam z krzesła przy okazji je przewracając. Upadłam koło ławki przyjaciółki symulując ból głowy spowodowany uderzeniem o kant blatu.
-Ohh! Proszę pana, jak boli! O Jezu! – przymknęłam powieki – Babciu, czy to ty? – zaczęłam mruczeć – April! April! – szeptałam.
Wszyscy zebrani wokoło przepuścili do mnie moją przyjaciółkę.
-Idź z nią do pielęgniarki, natychmiast! – zarządził nauczyciel.
Uczepiłam się jej ramienia i wyszłyśmy z klasy. Gdy tylko drzwi się za nami zamknęły zaczęłyśmy się śmiać.
-Dzięki. Uratowałaś mi tyłek! – powiedziała ocierając łzę śmiechu – To gdzie teraz? – zapytała.
-Chodź po Nell. Wybierzemy się do Starbucks po kawę – zarządziłam.
-I pączki! – krzyknęła, a ja zaczęłam się śmiać.

*Nell*

Nauczycielka zaczęła rozdawać kartki z testem. Ze strachu zaczęło mi być gorąco i duszno. Ja nie mogłam z tego dostać mniej niż ’B’! Nie mogłam! Nie ja! Gdy pani Javerly zbliżała się do mojego rzędu w drzwiach ukazała się postać April. Odetchnęłam z ulgą.
-Pani Javerly, ja przepraszam, że przeszkadzam w lekcji i teście jak widzę, ale pan dyrektor Hudson żąda, aby Nell Seymour niezwłocznie pojawiła się w jego gabinecie.
Spięłam się jeszcze bardziej. To było jak jeden, wielki koszmar. ‘Już wolę pisać test’ jęczałam. Zdziwiona nauczycielka spojrzała na mnie.
-No… No dobrze… Nelly, idź.
Powoli wstałam z miejsca. Czułam jak zbierają mi się łzy, więc przyśpieszyłam kroku, żeby nie zobaczyła ich moja klasa.
-Ale dlaczego? – jęknęłam bliska płaczu. Zza rogu wyłoniła się uśmiechnięta Melody – I wszystko jasne – zaśmiałam się.
W trójkę opuściłyśmy teren North London Collegiate School-Edgware. Jak się okazało naszym kierunkiem był Starbucks.

*April*

Pomysły Melody przekraczają wszelkie granice możliwości. Ona jest szalona! Jeszcze nigdy nie spotkałam tak zwariowanej osoby jaką jest ta blondynka. Ale jakże skutecznej i pomocnej!
-A co jak się wyda? – panikowała Nell.
-Spokojnie! Jesteśmy dobrymi uczennicami, nic nam nie zrobią – uspokajała ją Melody.
Powolnym krokiem zaszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. Weszłyśmy do lokalu. Nell poszła poszukać wolnego stolika w dobrym miejscu, a druga przyjaciółka pomogła mi złożyć zamówienie.
-Jedno odtłuszczone, letnie, lekko słodzone, karmelowe cappuccino z bitą śmietaną oraz dwie latte. Jedno waniliowe, a drugie czekoladowe z 1,5% mlekiem, podwójną bitą śmietaną i sosem czekoladowym. Do tego dwa pączki z kolorową posypką i muffina z jagodami. Wszystko proszę podać do stolika – powiedziała Mel do obsługującej nas dziś dziewczyny.
-57£ - odezwała się kasjerka podliczywszy koszty.
Położyłam na ladzie dwa 50£ banknoty.
-Bez reszty – poinformowałam i uśmiechnęłam się.
Stwierdziłam, że muszę, bo zdołała zapamiętać to, co szybkim tempem zamawiała Melody. Poszłyśmy do Nell. Szukałam jej wzrokiem po sali. Tak się zagapiłam, że nie zauważyłam, jak wpadłam na kogoś.

*Melody*

To było dziwne. Zamiast drzeć się na niego za pochlapane kawą macchiato buty jeszcze się do niego uśmiechała! Blondyn jąkając się starał się przeprosić April.
-Nic się nie stało, jest OK. – nadal się uśmiechała.
‘O nie! O nie!’. On się jej spodobał. I wszystko jasne… A temu wszystkiemu przyglądała się Nell. ‘Ohh mała… Ty się lepiej nie ucz flirtowania od April’ pouczyłam ją w myślach. Zdezorientowana Nell nie wiedziała, co powiedzieć jak dotarłyśmy do stolika.
-Kto… Kto to był? – na jej twarzy zagościł ironiczny uśmiech.
Zaróżowiona April w milczeniu zajęła swoje miejsce przy oknie. Uśmiechała się do szyby, gdy na drugim końcu ulicy zauważyła blondyna. Gdyby nie to, że sama go dostrzegłam pomyślałabym, że jest świruską, bo śmieje się do kawałka szkła.

*Nell*

Zachowanie April było co najmniej dziwne. Gdy owy chłopak, na którego wszystkie się gapiłyśmy zniknął za zakrętem powróciłyśmy do naszej wcześniejszej rozmowy.
-Jestem pewna, że jak pani Javerly dowie się o tej ucieczce, to od razu wstawi mi ‘F’ bez pisania testu – odezwałam się sącząc swoje waniliowe latte.
-Jakby się wydało, to Melody musiałaby zostawać po lekcjach – powiedziała April – I to co najmniej przez tydzień.
Twórczyni idiotycznych pomysłów zaśmiała się tylko na te słowa.
-Wy chyba nie do końca wierzycie w moje umiejętności… - uniosła jedną brew i napiła się swojego cappuccino.

*April*

Ciągle myślałam o blondynie. Gdy przepraszał za ten mały wypadek słodko się jąkał, nie wiedząc co powiedzieć. Dziewczyny śmiały się z moich sposobów podrywu. To nie było w porządku… Po pierwsze: nie podrywałam go, a po drugie: nie mam takich sposobów. Zaczęłam podzielać obawy Nell w związku z karą, jaka czekała na nas w wypadku wydania się całej sprawy. ‘Boże, ja zaczynam panikować’ przyłapałam się. To nie było w moim stylu. Tak samo jak ucieczka. No ale: ‘Raz się żyje’ jak to mówi Melody. Nawet Nell w pewnym sensie przyjęła do siebie tą zasadę. Gdy spędziłyśmy wystarczającą ilość czasu w kawiarni ruszyłyśmy do swoich domów, by każda z nas mogła zająć się swoimi sprawami. Tak więc ruszyłam na Richmond, gdzie znajdował się mój dom.

~*~

Uuu... Strasznie są zueeeeee! :D Tak więc nowy rozdział c: Czy wiadomo Wam, kto się w nim pojawił? :D
PS. Mam małą prośbę. Moja bff założyła bloga o modzie. (LOOK) Zobowiązałam się pomóc jej go rozkręcić. Tak więc zdopingujcie ją choć paroma komentarzami c:
Olly Murs feat. Flo-Rida-Troublemaker (ta piosenka idealnie nadaje się do tego rozdziału :D)
Buziakiii!
Natt.

sobota, 9 marca 2013

This style, this smile, let’s be realistic, Most characteristic, most hippin’ horrific*



*Melody*

Po wspaniale spędzonym wczorajszym wieczorze nie byłam wypoczęta. Bo nasza kolacja skończyła się dla nas o 4 rano, a na 9 musiałam być na zajęciach. W sumie nie tylko ja, ale dziewczyny także. Byłam ciekawa w jakim stanie je dziś zobaczę. I czy w ogóle je zobaczę? Nawet nie wiedziałam, czy będą w szkole. Po takiej zabawie? Powoli zwlekłam się z łóżka. Zabrałam się za poszukiwanie świeżego ręcznika. Związałam włosy i wlazłam pod prysznic. Kąpiel z białą pianą byłaby wygodniejsza, ale miałam 40 minut. A znając życie zasnęłabym leżąc w wannie. Owinęłam się ręcznikiem i wędrowałam po garderobie myjąc żeby. Jeszcze raz wyjrzałam za okno, by sprawdzić pogodę. W końcu wygrzebałam z dna szafy jakieś szmatki. (LOOK)

*Nell*

-Hej, loczku… Wstawaj!
Znałam ten głos. To Nancy. Moja ukochana Nancy zastępująca mi matkę. Jej nie da się zastąpić, ale ktoś musi się mną opiekować, gdy rodziców nie ma. Zsunęła ze mnie prześcieradło zmuszając do wstania.
-Nancy, błagam. Jeszcze 5 minutek – śpiąca wydęłam dolną wargę, co zawsze rozczulało opiekunkę.
-Dałabym ci nawet 10 minutek, ale dziś na pierwszej godzinie masz test z matematyki.
Westchnęłam i dałam się na wpół śpiąca zaprowadzić do łazienki.
-Nancy, pomóż… - jęknęłam.
Kobieta wzięła szczoteczkę do zębów i wsadziła mi ją do ręki. Miałam zamknięte oczy, bo światło przeraźliwie je drażniło.
-Cy moja malusia Nelly chce cegoś jesce? – zapytała jak do dziecka.
-Omlet na dwóch jajkach z pomidorami, bazylią i ciepłą fetą. O i Nancy, sok pomarańczowy. – w końcu otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niej.
-Czekają na dole – zaśmiała się moja towarzyszka i wyszła z łazienki.
‘Czasem jestem strasznie dziecinna’ zauważyłam. Ale to pewnie przez to lenistwo i wczesne wstawanie. Zwłaszcza po nie przespanej nocy. Dokończyłam mycie zębów i wzięłam szybki prysznic. Czując już zapach omletów dochodzący z kuchni narzuciłam na siebie wcześniej przygotowane przez Nancy ubrania i zbiegłam na parter. (LOOK) Odłożyłam torbę przy drzwiach, by jej nie zapomnieć i zabrałam się za jedzenie mojego wymarzonego śniadania.

*April*

Nie ma to jak zarwać noc z przyjaciółkami i kilka godzin później zasuwać do szkoły. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na stercie książek leżących na biurku.
-Cholera! – wyrwało mi się.
Zawsze po powrocie do domu zabieram się za zadania domowe. Teraz nawet nie przypominam sobie przyczyny nie odrobienia pracy domowej. Najgorsze jednak było to, że nie przygotowałam mojej mowy o znaczeniu ówczesnych poetów na dzisiejszą literaturę. Kompletna porażka. Zerwałam się z łóżka i wzięłam kąpiel. Odprężyłam się i zaczęłam wstęp do mojego przemówienia. Resztę dopracowywałam podczas wybierania stroju, robienia nie rzucającego się w oczy makijażu, jedzenia śniadania i jazdy do szkoły. (LOOK) Gdy wyciągałam książki od angielskiego z szafki na horyzoncie pojawiły się dziewczyny.
-Wyspane? – zapytała Melody i zaśmiała się ironicznie jak to ma w zwyczaju.
-Nie… - jęknęła Nell – Dobrze, że mam Nancy, bo nic bym rano sama nie zrobiła – powiedziała i zatopiła nos w książce, bodajże od matematyki.

*Melody*

Gdy lokowana uczyła się do testu w naszym kierunku zmierzały trzy pretensjonalnie wystrojone panienki.
-Słyszałyśmy, że byłyście w X-Factor – odezwała się ta na najwyższych obcasach przy okazji odrzucając do tyłu swoje utleniane włosy.
-Wieści szybko się tu rozchodzą – mruknęłam znudzona jej obecnością.
-I co? Przeszłyście dalej? – zapytała lekko chwiejąc się na butach od Prady.
‘Zapewne z wyprzedaży’ zauważyłam mierząc ją od góry do dołu.
-Tak, ale to poufna informacja – odpowiedziałam przyciszonym głosem teatralnie rozglądając się na boki.
-OK – szepnęła robiąc to, co ja. ‘Boże, jaka ona jest pusta’ śmiałam się w myślach – Wiesz… Może chciałybyście usiąść z nami w porze lunch’u? – uśmiechnęła się. ‘Ciekawe ile ma tam botoxu?’ zastanawiałam się ignorując jej pytanie – To jak, siadacie?
Odwróciłam się do April.
-Ej, nie poinformowałaś mnie, że dziś robimy dzień dobroci dla zwierząt… One chcą z nami usiąść – zgrywałam się przy okazji denerwując się faktem obecności plastików w pobliżu.
Przyjaciółka cicho się zaśmiała.
-Słucham?! – odezwała się przewodnicząca idiotek.
Pociągnęłam April i Nell zaczytaną we wzorach matematycznych w inną stronę. Miny panienek, które właśnie mijałyśmy były bezcenne.

*Nell*

Kompletnie nic nie umiałam. Mimo, że matematyka nie była moją słabą stroną nie mogłam się skupić. Zwykle, by się czegoś nauczyć wystarczało przekartkowanie podręcznika, ale dziś? Dziś wszystko sprzysięgało się przeciw mnie. To nie moja wina, że zapomniałam o tym teście. Po prostu tak wyszło. Jednak moje myśli wciąż krążyły wokół nieznajomego. I miałam przeczucie, że jeszcze spotkam owego zielonookiego chłopaka.

*April*

-Kompletnie się nie przygotowałam. To będzie katastrofa – zwierzyłam się przyjaciółce przekraczając próg klasy.
Zajęłam swoją pojedynczą ławkę i przełknęłam ślinę widząc nauczyciela wchodzącego do pomieszczenia z kubkiem parującej jeszcze kawy ze Starbucks’a. ‘O ile ja bym dała za łyk tej kawy…’ myślałam. Byłam na siebie zła, że w ogóle zgłosiłam się przygotować ta mowę. To było zadanie dodatkowe. Ale wzorowa uczennica April musi być najlepsza! Teraz nie mogę się z tego wywiązać. To nie byłoby w porządku. I w moim stylu… Kolejny raz przełknęłam ślinę. Nauczyciel sprawdził obecność. I oczywiście musiał przypomnieć sobie o moim wystąpieniu. Wyszłam na środek i spojrzałam na Melody. Pokazała oba kciuki do góry. Pokręciłam lekko głową.

~*~

Kolejny rozdział wiejący nudą... Już niedługo, moi kochani, już niedługo c:
*Monster High (tak, wiem :D. noł koment xd)
Buziakiii!
Natt.

sobota, 2 marca 2013

Gonna let the light, Shine on me, Now I found, Who I am*



*Melody*

Cieszyłam się, że dziewczyny tak się postarały. Naprawdę poprawiły mi tym humor. A wieść o tym, że będziemy występować we trzy jeszcze bardziej posklejała złamane serce po kłótni z rodzicami, o ile mogę jeszcze ich tak jeszcze nazywać. Gdy wyjdziemy na scenę, nie wyobrażam sobie, by zejść z niej bez wszystkich głosów na ‘Tak’. To jest nie do pomyślenia. Jednak martwię się o Nell, która od ponad 10 minut się nie odzywa. Usiadłam obok niej i złapałam za rękę.
-Będzie dobrze, zostaniemy gwiazdami – chciałam poprawić jej nastrój.
-Ja nie umiem śpiewać Mel… - odezwała się smutnym głosem – Zepsuję wasz występ – objęła mnie swoimi kościstymi rękami.
-Będziesz wspaniała – pocieszyłam ją i popchnęłam w stronę April.
Pomału wlokła się do naszej przyjaciółki siedzącej na schodach. Wypełniała formularz. W pewnym momencie podniosła wzrok na nas i przywołała gestem ręki do siebie. Byłam trochę pod denerwowana jej spojrzeniem.
-Co my mamy im zaśpiewać? – zapytała, a ja stanęłam jak słup soli.
Kompletnie o tym zapomniałam… Zaczęłam nucić w myślach kawałki piosenek, które na pewno znamy.
-‘Going Nowhere’ – palnęła Nell.
Zanuciłam piosenkę przypominając sobie słowa.
-Genialne! – uścisnęłam ją.
April dołączyła się do nas. Cieszyłyśmy się jak głupie. Jasnowłosa dokończyła wypełnianie formularzu i udałyśmy się po numer.

*Nell*

W końcu mogłyśmy wejść na scenę. Kilka godzin czekania nie zmieniło mojego podejścia do całej sprawy. Ich głosy są znakomite, a ja popsuje ich występ. To nie miało sensu… Teraz wydaje mi się, że zrobiły to tylko dlatego, bym nie czuła się odrzucona. Czy mogę się mylić? Nie odpowiedziałam sobie, bo z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Simon’a Cowell’a.
-Czeeeeeść – przywitał się przeciągając samogłoskę i mierząc nas od stóp do głów.
-Dzień dobry – odparła niczym nie zrażona i zawsze odważna Melody.
-Jak macie na imię? – zapytała Cheryl.
-Ja jestem Melody – przyjaciółka przedstawiła siebie – To jest Nell – pokazała na mnie – A całkiem po lewej stoi April.
-Nell… Dobrze mówię? – zapytał Louis – Taka małomówna jesteś, powiedz, jak się czujesz? Spięta?
Zadali jakieś 2 pytania, i powiedział, że jestem małomówna. Nic dziwnego, naprawdę… ‘Czujesz ten sarkazm?’ myślałam.
-Świetnie, kompletnie oszołomiona tym, że tu jestem – odezwałam się i to chyba niezbyt przekonywująco.
-OK. Co zaśpiewacie? – głos zabrała Cheryl.
-‘Going Nowhere’ – odpowiedziała April, po czym włączono muzykę. (LISTEN)
Byłam totalnie zszokowana. Bałam się, że coś będzie nie tak. Aż w końcu doszło do mojej zwrotki.

„So tell me when’s the last time you changed that shirt?
Instead of sitting here you should be going to work.
Like I do, for you, you’re down and it’s not cool.
Time for me to move on, nothing I can do so…”

Niepewnie śpiewałam pierwszy wers, gdy poczułam klepnięcie w plecy. ‘Nie jestem zwierzęciem zdenerwowałam się na Melody, ale zaczęłam śpiewać pewniej. Cała drżałam. Mam wrażenie jakby wszyscy patrzyli się tylko na mnie czekając na jakieś potknięcie, by móc mnie obrzucić pomidorami. To nie była kreskówka, ale naprawdę miałam takie odczucia. Gdy piosenka się skończyła odetchnęłam z ulgą. Patrzyłam na jurorów jak ciele na malowane wrota. To nie podobne do mnie, by z nieświadomości się rozpłakać.
-Dobrze… Było dobrze. Ale – zamarłam – Nell – zaraz umrę – Nie przekonałaś mnie.
Padnę trupem. Chcę się zapaść pod ziemię i nigdy więcej nie wychodzić. Czysta kompromitacja. April potarła moje ramię.
-Zrób coś, bym miał gęsią skórkę. Chcę emocji – powiedział Simon.

*April*

Nell cała drży. Ma zaszklone oczy. Nawet nie mam pojęcia, jak musi się czuć. Wyszło krok na przód.
-Mel, śpiewamy ‘DNA’ – szepnęłam do przyjaciółki.
Powinno jej to dobrze wyjść. (LISTEN) Gdy zaczęła to nie mogła skończyć. Cichnąc cała sala wrzała od gromkich braw. Po jej policzkach spływały łzy, które starłam, gdy rzuciła nam się w ramiona. Była cudowna. Melody pogłaskała ją po włosach i oniemiała rzekła:
-Nelly, odwróć się.
Nell wykonała prośbę i nie wiedziała co robić Tak jak i my. Wszyscy stali i klaskali, z jurorami włącznie.
-Nienawidzę cię za to, że śpiewasz lepiej ode mnie – odezwała się Cheryl – I przez ciebie się rozmazałam – zaśmiała się.
-Przepraszam, że się myliłem – przyznał ze skruchą Simon i lekko skinął głową, a lokata drgnęła.
Była uśmiechnięta i radosna. Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej. Ostatni raz może 4 lub 5 lat temu, gdy jej rodzice zabrali nas do cyrku ‘Cirque de Soleil’, który wtedy odwiedził Londyn. Była tym faktem tak podekscytowana, że cały czas trzymała mamę za rękę. W sumie, gdy teraz o tym myślę, to było to całkiem słodkie.
-Nawet nie musze pytać reszty – odezwał się Louis – przechodzicie dalej! – krzyknął, a my totalnie zszokowane nie widziałyśmy, co zrobić.
 Jedynie Melody odzyskała po chwili zimną krew i popchnęła nas w stronę backstage’u. Gdy znalazłyśmy się za kulisami wciąż nie mogłyśmy uwierzyć w swoje szczęście. Najmłodsza z nas wchodząc za kulisy przytuliła młodego chłopaka o równie kręconych włosach, który odwzajemnił jej odruch.
-Powodzenia – powiedziała, zanim zniknął.
Zdziwiłam się tym faktem. Ona nie rozmawia z chłopakami. Nawet ze swojej klasy. Gdy któryś pyta nawet o jakąś błahostkę ona odchodzi. Po prostu ich olewa. To chyba jedyna rzecz, która nie była dla niej ważna. Ale może dlatego tak ciągnęło do niej płeć przeciwną?
-Nell, byłaś cudowna, widzisz?! Musisz uwierzyć w siebie! – upominała ją Melody.
Ta uśmiechnęła się jeszcze szerzej i nadal skakała, piszcząc od czasu do czasu.
-Ciekawa jestem, co powiedzą na to inni? – odezwała się podekscytowana Nell.
-Mam pomysł – odezwałam się – Nic nie mówmy rodzicom. Gdy ten odcinek będzie leciał w TV obejrzymy go wszyscy razem! Może u mnie w domu? Zaproście swoich – zaproponowałam.
Tak upominałam rano Nell, żeby nic nie mówiła o rodzicach, a sama skopałam sprawę. Myślałam, że Melody zmieni swój stan, ale nic takiego się nie stało. Wzruszyła ramionami.
-Dobra, powiem im – odpowiedziała.
Jednak nie znam jej tak dobrze jak bym chciała. Pierwszy raz przy nas maskowała uczucia. Może nie chciała litości? Może nie chciała psuć sobie humoru? Nie zamierzałam rozdrapywać jej i tak świeżych ran więc zaproponowałam kolację. Była na nią dobra pora. Po pierwsze: byłyśmy godne, a po drugie: zbliżała się 21:00. Nell wydała z siebie okrzyk radości, z którego zaczęłyśmy się śmiać podążając w stronę mojego samochodu.

~*~

O Jezu... Kompletnie nie podobały mi się te przesłuchania. Takie nieprawdziwe. Nie muszę chyba mówić kto się tu pojawił :D Ma nadzieję, że się spodobało!
*Demi Lovato-This Is Me (Camp Rock)
Buziakiii!
Natt.

piątek, 15 lutego 2013

Living in my world, Didn’t understand, That anything can happen*



*Melody*

Niechętnie przetarłam oczy. Wyciągnęłam rękę na stolik nocny marszcząc powieki z powodu nadmiaru światła.
-Nie ma… - warknęłam do siebie.
Powoli zwlekłam się z łóżka w poszukiwaniu torebki. To w niej ostatnio widziałam swojego iPhone’a. Podnoszę zgubę z toaletki i wyciągam komórkę wydającą dźwięk ‘Over Again’ granej na pianinie. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie mojej przyjaciółki.
-April, oszalałaś?! – niemiło zaczęłam rozmowę – Jest… - zerknęłam na zegarek leżący na szafce nocnej – 12… - zakończyłam.
-Skoro jesteś niewyspana, to pewnie późno wróciłaś – zauważyła – Więc? Opowiadaj, jak wypad z rodzicami? Czekaj, czekaj. Włączę na głośnik, Nell też tu jest – usłyszałam znajomy sygnał.
-Już? – zniecierpliwiona rzuciłam do słuchawki i z powrotem ułożyłam się pod satynowym prześcieradłem.
-Tak! To jak było? Mów, nie mogę się doczekać!
Roześmiałam się do słuchawki. Nell znów się rozgadała i była strasznie przejęta. Ujmowało mnie w niej to, że nie olewa niczego, tylko była sumienną, ciekawą i… Dość gadatliwą osobą.
-A więc… – zaczęłam oficjalnym tonem, by po chwili zakończyć mój krótki monolog ordynarnym stwierdzeniem – Było do dupy.
-Aż tak źle? – zapytała ostrożnie April.
-Jeszcze gorzej – odparłam i odwróciłam się twarzą do okna, przy którym falowała długa, biała firana.
Tak bardzo nie przypominała mi mojego życia. Wiatr nadawał jej kierunek. Robiła wszystko pod wpływem powiewu. Falowała, tańczyła tak, jak nakazywało jej powietrze. Ja byłam wolna. Nic mi nie narzucano. Byłam po prostu sobą. Może to dlatego tak bardzo chcę, by ktoś w kocu się mną zajął. Bym była podporządkowana choć przez chwilę do osoby, na której mi zależy.
-Tak mi przykro… - przyznała lokata Nell.
-Bez potrzeby. To nie mogło się inaczej skończyć – udało mi się wydusić z siebie nerwowy śmiech, a tak naprawdę chciało mi się wyć w poduszkę.
-Ale w nagrodę… - zaczęła April – Pójdziemy sobie na zakupy! – krzyknęła, a ja usłyszałam uradowany pisk najmłodszej z nas.
-Spotkajmy się w ‘Milk Shake City’ na Hallwick Court Parade o 14:00 – poprosiłam i zakończyłam połączenie.
Ruszyłam w stronę garderoby, by porwać ciuchy na dziś i wybrać się w jakże ciekawą podróż do łazienki. (LOOK)

*Nell*

A myślałam, że będzie już dobrze pomiędzy Melody i jej rodzicami… Mimo, że nie mają czasu tak jak moi, to wybrali się z nią na kolację. Ich rzadkie spotkania często kończą się kłótniami. Powiedziałabym, że nawet zawsze. Wzięłam z torby ubrania i podążyłam do łazienki za April. (LOOK)

*April*

Zaraz za mną przyszła lokata. Weszłam do dużej wanny, a ona wgrzebała się pod prysznic, który preferowała bardziej. Kąpiąc się rozmawiałyśmy o naszej przyjaciółce. Było nam jej bardzo żal, mimo że nie miałyśmy lepiej. Ona kłóciła się ze swoimi rodzicami i dlatego ogarniało nas przygnębienie za każdym razem, gdy patrzyłyśmy w jej smutne oczy po ich sprzeczce.
-Nell, nie palnij dziś czegoś o jej rodzicach, dobrze? – poprosiłam przyjaciółkę, która zdolna była do takiego zachowania.
Nie miałam jej tego za złe. Była bardzo gadatliwa, a pamięć też miała krótką. Wolałam jej przypomnieć. Gdy byłam młodsza także byłam taka roztrzepana. Zmyłam z siebie pianę, wysuszyłam ciało i nasmarowałam je balsamem. Gdy Nell się szykowała, ja wróciłam do pokoju, by się przebrać. (LOOK)

*Melody*

Jak zwykle się spóźniłam. W lokalu czekały już na mnie przyjaciółki sączące shake’i. Mój także już stał na stoliku. Przywitałam się z nimi buziakiem w policzek.
-Więc które centrum handlowe oblegamy dzisiaj? – zapytałam, a dziewczyny posłały mi cwaniackie uśmiechy.
-Mamy lepszy plan - odparły, a moja rówieśniczka poruszała zabawnie brwiami.
-Co masz na myśli? – uniosłam na nie spojrzenie znad koktajlu.
Zerwały się z miejsc z shake’ami w zadbanych dłoniach i porwały mnie ze sobą.

*Nell*

Ten dzień będzie dla niej niezwykły. Musi go zapamiętać do końca życia. Nawet nie musi. Ona będzie go pamiętać! Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Ona spełni swoje marzenia, a jej rodzice w końcu ją docenią. Mam taką nadzieję… Ona ma naprawdę talent. Ale ludzie bogaci nie preferują czegoś takiego. Wiem to z własnego doświadczenia. Oni stoją na twardym gruncie. Znajdują sposób na łatwe trzepanie kasy. Nie rozumieją, jak ważne są dla kogoś zainteresowania. Grają w golfa. Ale czy to dla nich przyjemność? Załatwiają przecież interesy, a tylko raz po raz walną kijem w piłkę. Nawet jeśli kiedyś byli na miejscu Melody, to ich talent został zmarnowany, zniszczony. Nie byli tak silni jak ona. A ona nie podda się tak łatwo. O ile w ogóle zna słowo ‘poddać się’. Mówi, że to dla mięczaków. Ale może ma rację?

*April*

Za nami długa droga i stanie w korkach. Widać już było budynki halę, gdzie odbywały się pre-castingi. Powoli zbliżałyśmy się do celu. Miałam motylki w brzuchu. Podjechałam w głąb miasta. Widać już było tłumy stojące przy wejściu na Arenę. Melody zaczynała rozumieć, gdzie i po co jechałyśmy aż tutaj. Na mojej twarzy malował się wielki banan. Byłam tym totalnie podniecona. Zaparkowałam samochód na jakimś parkingu supermarketu. O dziwo znalazło się jeszcze miejsce. Pędem pobiegłyśmy pchać się do kolejki, gdzie miałyśmy się zgłosić. Tak, my… Melody, ja i Nell śpiewamy.
-Tracy, Tracy! – krzyknęłam widząc swoją koleżankę w kolejce.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Odstąpiła nam miejsca. Już wcześniej zadzwoniłam do niej i poprosiłam, by zajęła nam je w kolejce. A że mieszkała w pobliżu, to nie było z tym problemu.
-Powodzenia – dałyśmy sobie buziaka w policzek na pożegnanie, zanim zniknęła.
Odwróciłam się w stronę przyjaciółek i posłałam im uśmiech.
-Zdenerwowane? – zapytałam.
-Tak! Melody, będziesz świetna! – Nell zaczęła skakać przytulając długowłosą blondynkę.
-My trzy będziemy – poinformowałam.
Melody odetchnęła z ulgą. Prawdopodobnie dlatego, że nie będzie sama. Za to Nell o mało się nie przewróciła na tę wiadomość. Podeszłam do stolika i wzięłam formularz.

~*~

Oto dalsza część opowiadania c: Mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam, że nie dzieje się nic ciekawego, ale poczekajcie do kolejnego posta :>
*HSM-Something New
Buziakiii!
Natt.

wtorek, 5 lutego 2013

You're not the one so let them critizise*



*Melody*

Tak cudowny wieczór skończył się kłótnią. Miało być normalnie. Po raz pierwszy od jakichś 7 lat. Nie mogło być inaczej. Nie ten typ. A ja głupia miałam nadzieję, że wszystko się zmieni, że zaakceptują mnie taką, jaką jestem. Dlaczego im uwierzyłam? Sama nie wiem… Ale naiwna jestem. Co ja sobie myślałam? Że po tylu latach znajdą dla mnie czas? Uszanują to kim jestem, kim chcę być? Zaakceptują to? Nie mam już na to siły! Wytarłam łzę płynącą po zaróżowionym od gniewu policzku. ‘Oni nie są tego warci’ pomyślałam. ‘To trwa za długo. Czas na zmiany’ obiecałam sobie. I dotrzymam tego słowa. Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się w stronę domu na Hampstead.

*Nell*

Wieczór spędzany z przyjaciółką. Nic lepszego dziś nie mogło mnie spotkać. I nic innego nie spotyka. Miałam szczęście, że pojawiła się na mojej drodze. I nie chodzi tylko o April, ale i Melody. Są jak siostry, których nie mam. Są jak rodzice, których nigdy nie ma. Kiedy indziej skarbie. Śpieszymy się do pracy…’ ‘Wiem, że obiecaliśmy, ale musimy wypełnić te papiery. Zobacz, jak tego dużo.’ A ja ciągle mam nadzieję, że kiedyś będzie inaczej i usłyszę chociaż ‘Pospiesz się, bo nie zdążymy do kina’. Spoglądałam na April leżącą obok. Była zadumana. Chodziła wiecznie zamyślona. Wszystko przez to, co powiedziała do niej matka 2 lata temu… Ciekawe, co w tamtej chwili chodziło jej po głowie?

*April*

Co się ze mną stało? Niegdyś dusza towarzystwa, a teraz? Dlaczego taka jestem? Zadawałam pytania, na które nikt nie da mi odpowiedzi. Ona zbywa mnie krótkim ‘Nie mam czasu’. A tata? Jako jedyny troszczy się o mnie, martwi się. Ciągle pyta, dlaczego nie chcę chodzić na bale i imprezy dla jego znajomych, na których chętnie bywałam. Nic nie wie o tym, co powiedziała mi mama. Po rozwodzie nawet nie pyta jak mi się u niej mieszkało. Te 2 dni w tygodniu u niej w domu to stanowczo za dużo. Nie mam ochoty jej widzieć, ale gdy jej brakuje, to tęsknię. Mimo tego całego bajzlu. Tata pewnie też… Gdy zabrakło jej w domu wszystkie kłótnie pomiędzy nimi ustały. Ale widzę, że coś z nim nie tak. Nie śpi w nocy, nie schował żadnych naszych wspólnych zdjęć. To mnie przerasta, potrzebuję terapii? Nie… Potrzebuję rodziny. Całej.

~*~

Miał być jutro c: Mam nadzieję, że się spodoba. Zalecam zapoznanie się z zakładką "Bohaterowie" Są tam ważne cytaty. Zakładka "Uwagi" jest dla bardziej 'czepialskich' :D
OPOWIADANIE ZADEDYKOWANE 'MAJ LOW' @Meloudly . Nie sądzę, żeby powstało bez jej pomocy i natchnienia w postaci rozmów :D
*Little Mix-Change Your Life
Buziakiii!
Natt.